Tym popijaliśmy święta. Lekkie szkockie ale warzone z dodatkiem szkockiego miodu z kwiatów ostów (co nie znaczy, że słodkie). Żywe i słodowe. Dobre jak każdy Brewdog.
ocena: 3½ kieliszka
Kolejny wolny wieczór i kolejne wino z półki od wcześniej opisanych.
Boca Blanca Denominacio D’origen ze szczepów Macabeo i Parellada o woltażu 11%, wytrawne.
W kolorze jasno słomkowe. Nos bardzo wyrazisty jakby brzoskwiniowy, słodki. W smaku delikatne, zupełnie niekwasowe z dużą ilością cukru resztkowego sytuuje się na przeciwległym końcu skali do hiszpańskich win z Ruedy np. Jedwabiste o trwałym, wręcz miodowym finiszu. Młode, żywe, lekkie idealne na letnie wieczory. Jak na 35zł i warunki lokalne naprawdę godne polecenia.
Spożyte do risotto z kurczakiem świetnie się skomponowało.
…a z prądem życia płyną kolejne butelki kosztowanego piwa. Ostatnie 3 to: Yardbird – IPA w amerykańskim stylu – dobre (z hrabstwa Suffolk, 4% prądu) . Ponieważ portal gazeta.pl twierdzi, że Polacy rozkochali się w India Pale Ale, ja nie muszę opisywać, wszyscy wiedzą jak smakuje. (gazeta.pl jako pierwsze przedstawia ale Brackie z Cieszyna – Grupy Żywiec – my odkyliśmy je i wypili już 2 lata temu ale piwo zostało nobilitowane i dorobiło się napisu ALE na etykiecie; czas najwyższy). Drugie dzisiejsze to „Butty Bach” czyli po walijsku „mały przyjaciel” – piwo nagrodzone i niezłe, produkowane prawie przy Walii. Złote wpadające w miedziany połysk, o zrównoważonej proporcji słodyczy i goryczki (może na korzyść tej pierwszej), robione z trzech gatunków miejscowego chmielu (Fuggles, Goldings i Bramling Cross), dwóch słodów (Maris Otter i Crystal), z płatkami jęczmienia i słodową pszenicą; pełne w ustach trochę owocowe i definitywnie wydaje się mocniejsze niż 4,5%prądu.
Ostatnie – Badger (borsuk) Golden Glory i w dodatku Peachy co znaczy doskonałe ale i brzoskwiniowe. I rzeczywiście po nalaniu do szklanki człowiek wącha i głupieje. Co tak pachnie. Wali się w płaskie czoło – no tak – BRZOSKWINIA! Napięcie rośnie, mogliśmy kupić sok… Pierwszy łyk – brzoskwinia ale nie słodka… połyk – BAM! – uderza cały smak piwa z goryczką wartą chininy. Bardzo zabawne piwo do picia, lokalne bo z hrabstwa Dorset, złoto-brązowe, oczywiście z przewagą nut owocowych ale również słodu i chmielu, dobre do mięs BBQ, albo przpłukania ust po serniku. Naprawdę zabawne piwo.
Uwaga! Jako miłośnik anglosaskiego piwa (UK + USA) warzonego metodą górnej fermentacji, nie jestem obiektywny – wypiję wszystko podpisane: ale, bitter, stout.
*****************************************
I zapraszamy serdecznie do oglądania pięknego kraju nad Wisłą w obiektywie niezrównanego Romana von Flugzeug
Z Somerset oczywiście i jako, że lato – lekkie aromatyczne pełne jasne czyli „Single Malt Ale”. Jasno złote jak lager, zalatujące słodem, vanilią i cytrusami. Gorzkie, wytrawne, po przełknięciu na języku pozostaje przyjemne wspomnienie chmielu i może odrobinę słodyczy. 5% prądu z miejscowego browaru Golden Hill Brewery w Wiveliscombe.
A dlaczego pite ze ŚMIERCIĄ? Bo w czasie antraktu
dzięki Panu Pratchettowi.
Uwaga! Jako miłośnik anglosaskiego piwa (UK + USA) warzonego metodą górnej fermentacji, nie jestem obiektywny – wypiję wszystko podpisane: ale, bitter, stout.
*****************************************
I zapraszamy serdecznie do oglądania pięknego kraju nad Wisłą w obiektywie niezrównanego Romana von Flugzeug
No bo jak inaczej nazwać Cornish Pale Ale – nasze poludniowo-zachodnie. Fajne, bardzo wytrawne – porównując szkalanka przy szkalnce z normalnym ale, Tribute wydaje się wręcz kwaśne. Takie wytrawne! No!
Pięknie smakuje nalane z beczki mimo małej ilości prądu 4,2% do lunchu – z mniej aromatycznym chmielem ( Fuggles, Styrian i Willamette). Cytrusowe w dobrym tego słowa znaczeniu, właściwie grejpfrutowe – jedzeniowe.
A na lunch do piwa pyszności – szynka sucha bez solanki, krucha jak wafelek, kiszone jajko żółte jak słońce o poranku, korniszony jak z Francji (a może z Francji), sałata ze świeżutkimi młodymi zieleninami ( o dziwo nie zgniłymi) polana prostym vinegrette, miejscowy ser cheddar, który nabierał dojrzałości przez lata, ciepła bułeczka (weka), masełko solone – takie jak lubimy od miejscowych krówek (karmionych solą), chutney żeby szynka lepiej smakowała.
Heaven
I’m in heaven
And my heart beats
So that I can hardly speak
And I seem to find
The happiness I seek…
Uwaga! Jako miłośnik anglosaskiego piwa (UK + USA) warzonego metodą górnej fermentacji, nie jestem obiektywny – wypiję wszystko podpisane: ale, bitter, stout.
Rybka w piątek – no wiadomo. Czytałem, że gdzieś na prowincji pingwiny sprawdzają dzieciom kanapki w piątki czy se z kiełbasom nie przyniesły by grzeszyć. A my rybkę popijamy białym francuskim winem – mieszanką (kupażem – takie brzydkie słowo) – Grenache, Bourboules i Clairette. Wino ze znanej apelacji , z samego jej centrumu z Ogier.
14% prądu. Gruszkowo-leechowe z końcówką fiołkową, piękną kwasowością (nie owocowo-melonowe) złożone, pełne w ustach i o długim finiszu ukontentowało nas i miejmy nadzieję rybkę, którą popiliśmy. Rybka tym razem z rodzinnej Alaski, zapieczona z pomidorami i mozarellą, podana na prostym risotto z zielonym groszkiem i panchettą i krokiecikiem na boku.
Kto chce mnie dotknąć?
I zapraszamy serdecznie do oglądania pięknego kraju nad Wisłą w obiektywie niezrównanego Romana von Flugzeug
Smutek wielki, nos na kwintę. Ponieważ już wiem co oferuje Brooklyn Brewery, i że mogłam spróbować tylko trzy egzemprzale z tej oferty.
Wcześniejsze East India Pale Ale i Lager nie rozczarowały. Na koniec testujemy Brown Ale. Delikatnie przypalony, wytrawny, gładki, 5,6%. Doskonale łagodził pikantność zielonych chipsów.
Dobra wiadomość, w mojej okolicy otworzyli oddział sklepu z brooklińskim piwem. Już czuję jak rosną koszty utrzymania moich małych przyjemności.
Tymczasem, po East India Pale Ale, czas na kolejne piwo z brooklyńskiej kolekcji dostępnej dla mnie tutaj, na tureckiej ziemi. Lager, 5,2%, ma czysty i głęboki smak oraz wspaniale wyważoną goryczkę.
Stambuł nie przestaje mnie zaskakiwać. Jeszcze żeby akcyza była niższa…
Browar z Brooklyn ma więcej piw w ofercie, ale tutaj widziałam tylko (aż?) trzy. East India Pale Ale jest mocne i pełne – 6.9%; silna goryczka, która na długo pozostaje w ustach; wyrazisty kolor. Kosztuje około 7.5oTL, ale finansowo i jakościowo to zdecydowanie lepszy wybór niż Corona za 5.30TL.
Źle się dzisiaj działo, ale przynajmniej nie zawiodło wino, do którego już kilkukrotnie się przymierzałam. Mam wrażenienie, że dobre tureckie wina to te z jakimś malarstwem na etykiecie. Les Muses Cabernet Sauvingnon ’09 z winnicy Diren to drugie tureckie wino, z którego jestem zadowolona. I mimo tego, że Diren to jakaś fabryka kombajn, które ze względu na jakieś subiektywne i pewnie bezpodstawne preferencje, staram się omijać.
Po otwarciu butelki wino nie zmienia drastycznie smaku jak w przypadku wielu innych. Nie jest owocową bombą lub we wczesnej fazie octowej.
Zakupione w tym samym miejscu co zawsze za 65TL.