Kto nie widział ten nie wie.
Kto nie widział ten nie wie.
Kto nie widział ten nie wie.
Białe wino wytrawne, jabłko wytrawne z zagranicy, pomarańcza, winogrona, brandy, sok C(r)appy jablkowo miętowy z cytrynową trawą, lód. Zimne. Puffff….
przywiozłem ją sobie z tamtych czasów i z wolna sączę. szybciej się nie da, wyborowa ma przy tym moc soczku (rozcieńczonego). cóż, to ciotka rakii, tyle że wołoska. smak pełny i nabrzmiały miąższem śliwek (choć może to moja imaginacja). opakowanie oryginalne po apa minerala, w takim ją wonczas, w ów sylwestrowy wieczór w Klużu, nabyłem.
Przywiezione z Warmii dzikie jabłka poprosiły o coś mniej banalnego niż kompot (chociaż z nich zrobiony był wyśmienity). A że się przez całe lato wygrzewały w słońcu, za karę trafią przynajmniej na dwa miesiące w ciemny kąt.
W garnuszku gotuje się woda wzbogacona korą cynamonową, goździkami, ziarnami pieprzu i kardamonem. W międzyczasie wyciska się całą pomarańczę i ściera spory kawał imbiru. Pod koniec gotowania wody wrzuca się na chwilę torebkę herbaty. Odstawiamy do chwilowego ostudzenia. Wlewamy sok z pomarańcy, wrzucamy starty imbir. Jeszcze chwilę czekamy. Dodajemy miodu (wedle uznania). Jeszcze chwilę czekamy. Dolewamy spirytusu (wedle uznania). Zgodnie z instrukcją spożywamy po rozcieńczeniu. Proponowana pora picia: chwila przed zamknięciem powiek.
Proszę nie bać się farfocli ze startego imbiru. One zapewniają moc napoju.
– butelka(0,5l) zielonej herbaty (nestea jest najpraktyczniejsza, bo ma szeroki wlew i wódka się nie rozlewa) -koniecznie z lodówki
– wódka biała o pojemności prezydenckiej (100 ml) – najlepiej z lodówki (w niektórych nocnych lubią swoich klientów)
nadpijamy nieco herbaty (co najmniej 100 ml, ale im więcej wypijemy, tym drink będzie treściwszy)
korzystając z chwili nieuwagi przechodniów i ZOMO wlewamy wódkę do herbaty
mieszamy
i spokojnie idąc ulicą popijamy sobie alkohol – można to wnosić (najlepiej w dużych butelkach) na koncerty i inne imprezy kulturalne
naleweczka, domowego wyrobu
pita w gościach
(kolega robil, zalał spirytusem pigwy, winogrona i jakieś zioła i uwaga! oznajmuł, że nie będziemy tego pili od razu, tylko trzeba poczekać; no to czekaliśmy czekaliśmy, aż się doczekaliśmy)
no zdecydowanie za dużo wypiliśmy jak na jeden raz – ziołowo pigwowy posmak zaczął atakować (mimo przepijania naleweczki piwem Bosman Special i krótkiego antraktu w postaci butelki czerwonego wina – bodaj malbec).
na szczęście dziś wszystko jest w normie, absmak nie pozostał, co świadczy o wysokich kwalifikacjach (popartych wieloletnia praktyka w terenie) kolegi.