ale wódkę polską popularną omijam szerokim łukiem. Lubię najebkę, ale nie lubię tego zajzajeru, którym daje polska wóda. Nie da się jej pić, ani mrożonej, ani w drinkach (jakbyś tego gówna w smaku nie zagłuszał, to i tak jebnie cię obuchem następnego dnia). No ale czasami ulegam (kto nie ulega) i gdy czas jakiś temu pojawiła się ta pszeniczna, to nie powiem – polubiłem. Zmrożona jest spoko z kieliszka, z lodem i lemon szłipsem – miła lemoniadka się robi, więc gdy nachodzi mnie ochota na wódkę, a dyscyplina budżetowa nakazuje rozsądek, to biorę pszenicę. Wódka moja powszednia.
wódka
Rok temu przyjechali znajomi do Stamułu i przywieźli w prezencie Żubrówkę. Kiedyś kilka razy piłam jak to się najczęściej pije, czyli w postaci tzw. szarlotki – z lodem i sokiem jabłkowym, ale nie smakowało mi. Później w ogóle zmieniły mi się nawyki i przestałam mieszać wódkę z sokiem, a za jabłkowym w ogóle nie przepadam.
Kiedyś też piłam Żubrówkę porządnie zmrożoną do kotleta z jelenia albo dzika, nie pamiętam. Wtedy, po całym dniu rowerowania po parnej Puszczy Białowieskiej, nawet całkiem całkiem pasowała.
Poza tym, nie rozumiem fenomenu Żubrówki. Po wypiciu na czysto wykrzywia mi usta w niesmaczny grymas. I właśnie dlatego, rok po otrzymaniu 1L butelki, stoi ona prawie nietknięta w zamrażalniku. I kto mnie zna, ten wie, że to jest przynajmniej dziwne, bo ja lubię pić alkohol.
Ale gdy ostatnio wybrałam się na impulsywne zakupy i nabywając produkty mające dla mnie wartość sentymentalną, trafiłam na Cranberry Ocean Spray. Natychmiast zagrałam w grę skojarzeń: żurawina -> jabłko -> żubrówka. Wykreśliłam jabłko i zostało to:
Sok żurawinowy ma taką właściwość, że skutecznie maskuje smak alkoholu, więc można robić całkiem sztywne drinki. Niedoświadczonym polecam ostrożność.
Ale były tylko o smaku coli (nie mylić z bakterią – ta z obrzydzeniem singapurską sterylnością wyemigrowała do Malezji) i jabłkowym. Więc jak nie wiadomo co pić, to wiadomo – wódka. Tę przedstawiono mi na kolacji w resstauracji z typową chińską kuchnią. I to nie taką, co się u nasz w lokalach z klimatyzacją i kolesławem na deser zajada. Mówię o chińskiej kuchni, w której je się wszystko – ogon krokodyla, wołowe ścięgna, wieprzowe stópki (nie w galarecie) i kozie jelita… Po posiłku chciałam wypić, wiadomo, profilaktycznie – co by na trzeźwo świata nie oglądać. Bo po co. I dostałam. Ciepła, 56% i smakowa wódka chińska Red Star. Koledzy stwierdzili, że nie piją. To wypiłam za nich. Smak specyficzny, nigdy nie zetknęłam się z takim, więc nie bardzo wiem jak opisać – taka jakaś ziołowa, ale nie jak nasza. I z ryżu. Jak na ciepłą wódkę o takim woltażu – wchodzi całkiem gładko. I szybko wali – yey! Łażenie po dzielnicy, do której grzeczne dziewczynki się nie zapuszczają, przybiera kolorów mimo, że to nie supersajzbluberyszlurpi.
A do sljedzika wódka. Białoruska. Chlebowa. 100ml za 8zł w sklepie Kuchnie Świata. Do kieliszka wlała się zmrożona, oleista. W gębie ostra, ale gładka. Może być, byle cały czas zmrożona. Chyba jak każda wódka.
A w tle sljedzik polany oliwą zmieszaną z octem z czerwonego wina – tak, tak, w końcu się znalazł, taki leżankowany w beczce. Może nie najwyższa półka, ale jest całkiem całkiem.
powoli przyzwyczajamy się do okołoświątecznych prezentów ;)
zwłaszcza, gdy Mikołaj/Gwiazdor/Dziad Mróz trafia w nasze upodobania w 100% (znaczy: w 40% vol. konkretnie w tym przypadku)
wódka pierwsza klasa – pięknie pachnie wódką, cudownie smakuje wódką, kopie jak wódka we właściwy sposób bez efektów ubocznych
piliśmy czystą pod śledzia, czystą z pieprzem w celach leczniczych oraz z cytryną i lodem ku orzeźwieniu.
100% satysfakcji
(pan brat niestety będzie musiał obejść się smakiem)
Co robić przez 7h w pociągu? Lubelska orzechówka między łykami wody skończyła się niewiadomo kiedy. Przeznaczona na domowe pielesze Śliwowica Podbeskidzka również się nie uratowała. Jest wspaniała. To pierwsza śliwowica, co do której nie mam zastrzeżeń… mocna, ale czysta w smaku. Gdyby nie te 50%, pomyślałabym, że piję wodę źródlaną ;) Nie ma co, rewelacja. Szkoda, że tak droga – 350ml za 52zł.
Tylko Żozworówka Wódka Starzyka doczekała domowej lodówki. Już drugi raz przywiozłam tę wódkę o smaku imbiru, delikatnie osłodzoną (podobno) miodem. Gałązka rozmarynu dodaje odrobiny cierpkości. Wszystko dobrze wyważone, smakuje najlepiej po porządnym zmrożeniu. 40%, 500ml, około 50pln.