Wytrawni (nomen omen) koneserzy pogardzają irlandzkimi napitkami, mając je (i słusznie) za zbyt dziewczęce w charakterze. Ale, któź nie lubi od czasu do czasu czułej pieszczoty pełnej niewinnej słodyczy, delikatnych aromatów letnich sadów? No kto? Bo ja lubię. Po Redbreast Single Pot, to moja druga ulubiona irlandzka panienka. Łagodna, ale bez przesady, wyraźna i cudownie eksplodująca destylatem gdy już trafi na język. Takie desery po świątecznym obżarstwie lubimy najbardziej.
Irlandzka whiskey
…dlatego dzisiaj kupiłam nowe szklanki. Nie lubię krzykliwych napisów na nośnikach, ale zmywarka powinna sobie dać z nimi radę przy odpowiedniej częstotliwości używania…
W każdym razie – Jameson. Dawno niekosztowany, niegdyś stały towarzysz. Bez lodu, schładzanych szklanek, wody. Nie wiem co to jest, może bardziej doświadczeni koledzy podpowiedzą, ale w smakujących mi whiskey wyczuwam nutę soli – im wyżej w hierarchii tym wyraźniej. Lubię ten delikatny smak i ciut gęstszą konsystencję. W Selgrosie po ok. 60zł za 700ml.