Resztkami truchła zdechłej Almy handluje teraz Rzapka. Nie dajcie się zwieść obietnicy sprzedawcy (jeśli akurat traficie na takiego, co nie będzie się bał mówić po polsku), że to sam cymes za niski piniondz od syndyka masy upadłościowej. Tempranillo nie jest winem wybitnym, ale zazwyczaj jest spoko, to też jest spoko, tylko strasznie cieniutkie – fakt, dla miłośników półsłodkich karłów rossi, będzie w sam raz, ale my smakosze win tanich i dobrych (bo są dobre i tanie) kupujemy leprze w biedaromce. Pójdzie do gara z młodocianą krową.
tanie wino
Gdy trzeba szybko popić posiłek kieliszkiem wina, a wiadomo – butelka otwarta, butelka wypita – niezobowiacujący bączek.
Czyli proste pinot grigio 2012, IGT Wenecja (nawet nie Veneto), 12% prądu, 25cl pojemności (dwa łyki), smak jak zwykle w takim wypadku cytrynowy i melonowy – proste, słoneczne, stołowe bez cienia winy na sumieniu.
Do rybnego Tikka Masala (bo ptaków nie lubimy) z chlebem naan – o dziwo zagrało czego i wam drodzy czytelnicy życzymy.
…aczkolwiek nie tylko, kilka win supermarketowych czyli tanich i mimo apelacji codziennie-stołowo-posiłkowych. Posileni jesteśmy jak najbardziej, wina były na poziomie pijalności i z odpowiednim jedzeniem smaczne i pożywne, nie odrzucały nadmierną kwasowością lub smakiem bukietu na ósmego marca. Widać, supermarkety zrobiły dobry użytek ze swojej siły nabywczej, ktoś pomyślał i pozwolił nam tanimi środkami wypiąć się na działaczy antyalkoholowych i hipokryzję rządów zarabiających na alkoholu jednocześnie go zwalczając. Wznosząc kielichy (na wsi zwane „lampkami”), pijemy za zdrowie naszych czytelników i podglądaczy.
Riesling alzacki piliśmy do tajlandzkich sznycelków rybno-krewetkowych:
Jak nakazuje tradycja zawsze pijamy Pinot Grigio tanie, dobre jak soczek (niesłodki) i niezobowiązujące. Pijamy w dużych ilościach zamiast niezdrowych napojów gazowanych więc wino musi być tanie, lekkie i pasować do szybkiego foodu i dań wiejskich z całego świata (Europa Wschodnia wykluczona, od tego jest wódka). Stanęliśmy więc przed wyborem naszego Pinot Grigio na nowym przystanku drogi przez mękę. W Polsce pijaliśmy Lidlowe od rocznika 2008 do 2011 do momentu aż zmienili wino z Veneto na wino z Pavii, które już nie było takie wesołe.
Gdzie tanio? W Tesco. Wypróbowaliśmy znowu Pavia kontra Veneto, obydwa 12% , IGT ( Indicazione geografica tipica ), tanie i gotowe na lato. Wygrało Veneto 2012 „Pg” selected by Tesco, wygrało smakiem cytrusów, lekkością i goryczką goszczącą w posmaku; jasno słomkowe z zieloną aureolą. Pavia 2011 okazała się wodnista, prawie bez bukietu, i mimo, że odrobinę droższa bez charakteru.
Popijamy więc fish and chips nową domową lemoniadą z Włoch.
Nie, nie ze Śląska. Pachnące wszechobecną sadzą śląską z pierwszego PRLu. Wspomnienie dzieciństwa w bukiecie, ziemisty posmak na podniebieniu, słabe garbniki – niestety bardziej na beczkowaną stronę. Łagodne, ciemne, aromatyczne.
Tani francuski Carignan z 2011 roku – 38 zł w przreliczeniu z waluty wymienialnej, 13% prądu ledwo wyczuwalnego. Dobre codzienne wino jeśli ktoś lubi zapach smoły, sadzy, ziemi, mokrego pyłu węglowego. Do codziennej, prostej kuchni np. do zapiekanek. My popiliśmy żeberka BBQ z pieczonym ziemniakiem i kukurydzą. Polecamy.
Tym razem Biedronka na serio zabrała się za import win z Hiszpanii, zadziwiające i godne pochwały. Wina proste stołowe ale już ze średniej (umówmy się) półki, nie ocet w butelkach, a solidne codzienne wina z określonych regionów – Denominazion de Origen. Ceny? 20 – 25 zł. Chyba taniej od benzyny. Jeszcze nie? Już niedługo.
Pierwsze (od lewej) białe, młode, oryginalne Albariño z Rías Baixas czyli hiszpańskiej Galicjii. Kiedyś Alma chciała 46 zł za dość marną butelkę tego wina – tu lepsze za połowę ceny. Wypiwszy z pół kolejowej cysterny Albariño w ciągu mojego zbyt długiego życia mogę polecić z czystym sumieniem – świeże, orzeźwiające, cytrusowe o dobrej kwasowości powoduje, że zaczyna żałować się odchodzącego lata. Dobre do frutti di mare, tajskiej i indiańskiej kuchni (tikka masala), nawet do sushi czy meksykańskich tacos. 13% prądu, 2011 rocznik.
Środkowe – czerwone tempranillo (nie wierzymy że w 100% ale…) z Toro. 2010, ciemne, gęste, 14,5%, 25 zł. Leżakowane pół roku w dębowych beczkach wydaje się zbyt łagodno-jedwabiste, może przebeczkowane? Niemniej – dobre czerwone wino do codziennego mięsnego posiłku (dla nas mięsożerców) lub do dojrzałych serów jak viejo Manchego z odrobiną oliwy (dla jaroszy).
Prawa strona to musująca Cava Brut – niestety z 10% dodatkiem chardonnay – doskonała jak na 20 złotową cenę. Jasny, słomkowy kolor i co najważniejsze dla mnie, nie ma posmaku jabłek. Bardzo mocno gazowana, 11,5%, z ociekającą złotem etykietką. Dobra do jedzenia, do którego specjaliści polecają szampan bezrocznikowy, a my chcemy wydać 10 razy mniej pieniędzy. Popijaliśmy nią grzanki z rozstopionym masłem pod ostatnimi kurkami tego roku w śmietanie, z dużą ilością pietruszki i szczypiorku. Sprawdziło się doskonale.
Niekoniecznie obiekt porządania (znowu przesadzam), ale w każdym razie coś. Pojawiła sie kolejna recenzja win tureckich, tym razem trochę spóźnony (hellooooł!) opis bąbelków. Ucieszyłam się, bo charakterystyczną etykietę zauważyłam już dawno i wydała mi się wszechobecna na winnych półkach. I gdzieś tam skrobnęłam sobie mental note, by kupić i spróbować. A tu, proszę, taka zachęta. Ruszyłam zatem do najbliższego marketu, bo jak już wspomniałam, wydawało mi się, że wino jest wszechobecne. Niekoniecznie. Stwierdziłam, że owszem produkty Vinkara są, ale bez bąbelków. Lekki wkurw mnie jednak nie zdemotywował i postanowiłam zalać robaka niepowodzenia. Niech będzie zatem Vinkara, biała mieszanka: turecki szczep Narince, Riesling i Chardonnay. Nazywa się quattro Beyaz, nie mam zielonego pojęcia dlaczego, skoro są trzy szczepy. No, ale niech będzie. I kolejna zagwozdka. Są dwie butelki, mała i duża. W małej płyn delikatnie zaróżowiony, w dużej koloru słomy (nie smoły, jak wypowiedział w myślach na głos jeden z moich mózgów). Musiałam kupić obydwie, nie było wyjścia. Okazuje się, że to bardziej różowe wydaje się być ciut, ale tylko ciut, bardziej wodniste i słodkawe (?). Wino o kolorze słomy ma wyrazisty smak, mocną kwaskowatość, którą temperuje i zaokrągla coś tam, być może właśnie Chardonnay. Ma 13% i kosztuje w okolicach 24TL. Jestem bardzo zadowolona z tego wyboru. Duży plus za relację ceny do jakości. Ciekawa jestem czy wino sprawdzi się jako orzeźwiacz w trakcie stambułskich upałów. Poszukiwania bąbelków trwają.
Na zdjęciu, oprócz prezentowanych win, zostały też uwiecznione dwa obiekty o wartości wielce sentymentalnej, z którymi podróżuję i podróżować będę. Przedstawiam Państwu lampę z domu Babci J. i Dziadzia W. oraz chustę z domu Babci I.
w niemieckim sklepie mają w tej samej cenie (9,99)
biedronka trzyma poziom – może trochę „rzadsze” niż lidlowe, a może tylko tak się wydaje
do picia codziennego akurat
w każdym razie z pobliskiej biedronki wyparowało z regałów i musieliśmy się udać do następnej
jest też DOC ale kosztuje 17 pln to na razie się nie skusimy