Jutro egzamin, czyli ostatnie dni wypełnione są różnymi bezsensownymi czynnościami. Oprócz spożycia kolejnego wina z winnicy Selendi. Ten ex-bankier nadal wypuszcza ograniczone ilości (w tym przypadku 9000 butelek, moja ma numer 1803) dobrego wina w cenie z średniej wyższej półki (68TL). Tym razem merlot-cabernet sauvignon-shiraz-cabernet franc z 2010.
Etykieta wita nas pędzlem tureckiego artysty Bubi, a rewers oferuje krótkie streszczenie produkcji wina. Że pochodzi z dystryktu Akhisar w prowincji Manisa (zachodnia Turcja egejska); że fermentacja odbywa się w stalowych zbiornikach; że potem wino leżakuje przez 18 miesięcy w dębowych beczkach; że butelkowanie ma miejsce w winnicy. Poza tym podane jest imię i nazwisko osoby, która jest odpowiedzialna za daną partię.
Gdyby dać wiarę moim smakowym urojeniom, to można byłoby wyczuć ciemnoczerwone owoce i pieprz. Kolejne fajne wino, które zachęca do kupowania rzadziej (drożej), ale lepiej.